Lotokot filipiński to zwieszę szybujące
Kahibalo » Blog » Ratowanie lotokota w praktyce

Ratowanie lotokota w praktyce

Od czasu do czasu opowiadamy Wam o lotokotach – czy to o nich samych, czy to o naszych badaniach na nich skoncentrowanych. Niedawno na Facebooku pokazaliśmy Wam krótki filmik z akcji ratowania tego zwierzęcia. To trochę szerszy temat, zatem przypomnijmy sobie czym są lotokoty. A potem mamy dla Was szybki kurs pt. ratowanie lotokota w praktyce – sprawdźcie co zrobić, żeby pomóc zwierzęciu w trudnej sytuacji.

Szybujący ssak

Wbrew temu, co można by przypuszczać na podstawie nazwy, ani to kot, ani latający. Z drapieżnikami (do których koty należą), lotokoty nie mają dużo wspólnego pod względem pokrewieństwa. Tak naprawdę bliżej im do grupy, do której należymy my, czyli naczelnych. Dwa obecnie żyjące gatunki (oprócz lotokota filipińskiego jest jeszcze łasicolot malajski) należą do osobnego rzędu – latawców. Są to zwierzęta roślinożerne i tak naprawdę nie latają, a szybują. Jest to możliwe dzięki fałdowi skórnemu znajdującemu się pomiędzy ich kończynami (naukowo nazywanego „patagium”). Fałd ten lotokoty rozpościerają w czasie szybowania, co pozwala im na przemieszczanie się pomiędzy odległymi drzewami. Można to zobaczyć bardzo późnym popołudniem, kiedy lotokoty stają się aktywne, bo to zwierzę zmierzchowe lub nocne (od czego to zależy… cóż, kolejna rzecz do zbadania!). Więcej o lotokotach przeczytacie tutaj.

Ich najważniejsza adaptacja ewolucyjna ich największą wadą?

Podtytuł trochę przewrotny, jednak oddający powagę sytuacji. Jest tak, ponieważ my rozwijamy się bardzo szybko. Budujemy drogi, domy, udoskonalamy infrastrukturę, a to wszystko wymaga prądu. W zależności od wielkości populacji ludzkiej w danym miejscu widzimy więcej lub mniej linii elektroenergetycznych. Te budowane w naturalnych siedliskach wielu zwierząt mogą powodować ich śmierć.

W czasie zeszłorocznych badań, tylko na przestrzeni dwóch tygodni znaleźliśmy aż trzy (!!) martwe lotokoty. Wszystkie z nich padły ofiarami prądu. “Winnym” jest tutaj ich sposób przemieszczania się za pomocą szybowania. Szczególnie w nocy trudniej jest tym zwierzętom zarejestrować linie energetyczne. Trzeba też pamiętać, że szybowanie to nie lot i „pole manewru” zwierzęcia jest ograniczone, nawet jeśli zauważy ono przeszkodę już w trakcie ruchu.

Na ten moment nie jesteśmy Wam w stanie dokładnie powiedzieć jaka jest skala tego powodu śmierci lotokotów. Nie jesteśmy w stanie, bo jesteśmy w trakcie badań. Zaczęły się one tego roku we wsiach Lundag i Katipunan w gminie Anda na Boholu. Będziemy je jednak kontynuować w kolejnych wsiach (a także wyspach!) już w kolejnych latach. Dopiero wtedy powiemy Wam w jakim dokładnie stopniu linie elektroenergetyczne stanowią problem dla gatunku.

Ratowanie lotokota w Subayon

To, że lotokot wpadnie w linie elektroenergetyczne nie musi jeszcze oznaczać dla niego wyroku. Byliśmy tego świadkami parę tygodni temu, kiedy to mieszkańcy wsi Subayon uratowali takiego nieszczęśnika. 

Nasza przyjaciółka i zarazem partnerka Fundacji Kahibalo, Mariz, opisała nam dokładnie jak wyglądało ratowanie lotokota. Parę tygodni temu obudziła się ok. 6 rano, słysząc rozmowę trójki mężczyzn o nieszczęsnym zwierzaku. Z ich dyskusji Mariz wywnioskowała, że zwierzę jest już martwe. Wyszła zatem to sprawdzić. Okazało się wtedy, że lotokot jednak żyje! Zaczęła się wtedy akcja ratunkowa. Jeden z mężczyzn pobiegł po bambusowy kij (bambus nie jest dobrym przewodnikiem prądu). Akcja ta wymagała sporo wysiłku, bo taki długi kij trochę waży i trudno nim manewrować. Oczywiście celem było „podanie” lotokotowi obiektu, na który mógł się przemieścić. Następnie można byłoby go przenieść w bezpieczne miejsce na drzewie. Pod zwierzęciem stała osoba z płachtą, która w razie upadku miała stanowić „poduszkę bezpieczeństwa”. 

Cała akcja zakończyła się sukcesem! Niepotrzebna była nawet asekuracja pod lotokotem. Trochę to trwało, ale zwierzę zostało bezpiecznie przetransportowane na skrawek lasu. Stamtąd nieszczęśnik już poszybował dalej. 

Ratowanie lotokota w praktyce

Jak sami widzicie – jeśli się chce, to można pomóc przyrodzie i to bez aż tak ogromnych wysiłków. A jeśli ktoś z Was – Czytelników kiedyś znajdzie takiego nieszczęśnika, to warto wiedzieć, jak mu pomóc. A kroki są następujące:

  • Znajdź co najmniej dwie osoby do pomocy
  • Znajdź długi przedmiot, który NIE BĘDZIE dobrym przewodnikiem prądu
  • Asekuruj (albo poproś o to inną osobę) miejsce pod zwierzęciem, żeby na wypadek jego upadku, wylądowało na miękkim podłożu
  • Miej przygotowane grube rękawice albo grubą warstwę materiału, na wypadek kontaktu z lotokotem – zdenerwowany lotokot dotkliwie gryzie!
  • Wybierz bezpieczne miejsce, z którego będzie dostępnych kilka kierunków, w których lotokot mógłby sam się przemieścić.
  • Przenieś zwierzę i daj mu się oddalić w spokoju. 

Gotowe! Lotokot uratowany!

Edukacja w służbie ochrony środowiska

Jak napisała nam Mariz, cała ta akcja odbyła się dlatego, że wie, jak istotna jest przyroda. Poprzez lata trwania projektu we wsi Subayon, Filip i współpracownicy wiele razy rozmawiali z mieszkańcami o przyrodzie oraz jej znaczeniu. Jak widać, przynosi to efekty. Będziemy to też czynić dalej, bo jest to misja Fundacji Kahibalo.

Wiemy, że lotokoty nie są najlepiej postrzegane przez miejscowych w wielu miejscach Filipin. To jest kluczowa sprawa, żeby to zmienić. A w ramach tych aktywności edukacyjnych pokazywać, jak takie akcje ratownicze przeprowadzać. I do nich zachęcać! Pierwsze warsztaty w Lundag i Katipunan już niebawem – a w roli nauczycieli – nasi absolwenci! Trzymamy kciuki!


Autor: dr Filip Wojciechowski (Fundacja Kahibalo)

Podobne wpisy